Forum dla harcerzy z Częstochowy Strona Główna
Home FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj


Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum dla harcerzy z Częstochowy Strona Główna -> Nasze wyprawy -> Brugi Winter Trophy 9-11.01.2009
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wcielone ZŁOTKO
mroczny typ



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: http://impeesa.pl

PostWysłany: Nie 16:54, 25 Sty 2009    Temat postu: Brugi Winter Trophy 9-11.01.2009

<center><img src="http://www.compass.krakow.pl/rakiety/loga/brugi.png"> </center>

Relacja imprezy z wątku: http://www.zhpczestochowa.fora.pl/biwaki-rajdy,37/brugi-winter-trophy-9-11-01-2009,1816.html

Od Brugi Winter Trophy 2009 minęły już dwa tygodnie. Emocje prawie całkiem opadły a kontuzje praktycznie wyleczone. Smile

Jak w ogóle można wpaść na pomysł założenia rakiet na nogi i biegania w nich na mrozie i to jeszcze po górach... Ano wystarczy czasem na głodzie endorfin kliknąć [link widoczny dla zalogowanych] i wypatrzyć... coś interesującego. Tak właśnie dowiedziałem się o imprezie. Nigdy wcześniej nie widziałem rakiet śnieżnych na oczy, przynajmniej na żywo. Pewnie dlatego impreza zaciekawiła mnie tym bardziej. Smile

Postanowiłem zebrać chętnych, zabrać się i jechać. Ostatecznie chętnych nie znalazłem a Ci co byli prawie chętni wykruszyli się a to z powodu braku czasu a to z powodu środków pieniężnych czy też "niedorzeczności całego przedsięwzięcia". Przygotowany przez życie na taką ewentualność zabrałem się i pojechałem sam. Wink

Dotarcie na start poszło sprawnie. Pociąg z Częstochowy, kilka przesiadek i jestem przed godziną 19:00 w Jeleśni. Dalej pociągiem w pożądanym kierunku nie da rady. Przed dworcem jest przystanek PKS, następny PKS za jakieś 40min. Nic to, idę trochę w stronę domniemanego centrum Jeleśni i "magicznym zbiegiem okoliczności" spotykam innych zawodników jadących na BWT, którzy podwożą mnie aż do Korbielowa na parking pod wyciąg, którym można wjechać na halę Miziową gdzie znajduje się schronisko będące jednocześnie bazą rajdu. Na wjazd wyciągkiem już za późno, z resztą i tak nie mam na to ochoty (przyjechałem pochodzić). Znajomi którzy mnie podwieźli na górę mają zamiar dostać się skuterem śnieżnym, mnie trochę szkoda 50zł za coś co mogę zastąpić jakże przyjemnym wieczornym spacerkiem. Smile

<center>

</center>

Ponoć najszybciej na górę dostać się można idąc wzdłóż nartostrady, ponoć 1,5h drogi. Idę. Narciarze tak wszystko wyślizgali że momentami ciężko podejść. Ciemno, zimno, ślisko. Piękna noc. Smile Po godzinie jestem na górze. Schronisko nie należy do typu rozpadających się chatek co można zobaczyć w ich [link widoczny dla zalogowanych]. Jest recepcja. Szykuję po 15zł za dwie nocki na podłodze bo tak późno się zgłaszałem że już nie było żadnej innej opcji. Od niechcenia tylko pytam czy nic się nie zmieniło i... jak się okazuje są wolne łóżka. Płacę za szalony luskus spania na łóżku w pokoju wieloosobowym i udaję się na górę szukać biura zawodów do którego kierują plakaty na ścianach.

Odprawa szybka, dostaję kartę na której mam zaznaczać [link widoczny dla zalogowanych] zdobyte punkty. Podpisuję jakieś papierki że jestem zdrowy na ciele i umyśle, oglądam sobie listę startową na której widzę że po mnie już nikt więcej się nie zgłosił... cóż jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę. Nic, pytam gdzie mogę dostać zarezerwowane dla mnie rakiety. Udaję się na wskazane miejsce ale osoba za nie odpowiedzialna gdzieś zaginęła, co mnie wcale nie smuci bo mam okazję porozmawiać z organizatorami na temat tego jak rajd jest organizowany i w ogóle wyciągnąć trochę informacji jak to wszystko się odbywa. W końcu jestem pierwszy raz na imprezie stricte na orientację i jeszcze na rakietach, w zimę, w górach, z tych wszystkich powodów taka wiedza jest dla mnie cenna.

Pojawia się odpowiedzialny za rakiety. Mierzę długość butów. Dostaję rakiety to przetestowania. Trochę lekki jestem, dlatego trudniej dopasować coś dla mnie odpowiedniego. Nic, idę testować. Zakładam przed schroniskiem... pierwsze co zauważam to to że wreszcie mogę stać stabilnie nie ślizgając się. Chodzi się trochę dziwnie - są szerokie, trzeba się przyzwyczaić. Jest kilka trików. Rakietę można tak zapiąć żeby trzymała się tylko na takim zawiasie z przodu stopy. Wtedy kiedy odrywamy nogę od podłoża rakieta dalej na nim leży a my tylko przeciągamy ją dalej i stawiamy na niej nogę (można zerknąć w którąś galerię żeby zobaczyć jak to wygląda). Druga sztuczka jest taka że pod piętę można podłożyć taki zatrzask, jak mi powiedzieli zmienia kont nachylenia stopy o 4 stopnie, dzięki temu pod stromą górkę idzie się znacznie wygodniej. OK, rakiety przetesowane. Zgłaszam że biorę te skoro nie ma dla mnie lepszych i zanoszę graty do pokoju.

Trochę przysłuchuję się deprymujących relacji z innych rajdów/imprez/itd osób z którymi przyszło mi dzielić pokój. Samo słuchanie pytań "to jak jutro planujesz biec?" budzi pewną niepewność. Na jutro trasy jest jakoś 28km. Ja nie zwykłem biegać dystansów nawet 2x krótszych nie wspominając o rakietach nawigacji w zaśnieżonych górach i całej reszcie. Ale nie przejmuję się zbyt długo, założenie jest żeby ukończyć zawody i tego się zamierzam trzymać. Zjadam kolację, nastawiam budzik na 6:00 i przysłuchując się opowieści weteranów, planów ataków na punkty itd szykuję się do spania.

Rano szybie śniadanko i wreszcie podejmuję decyzję (oczywiście nie do końca trafne) jak się ubieram i co zabieram ze sobą. Później szybka odprawa. Dostajemy mapę:

<center>
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
</center>

I jest 15 min do startu żeby wytyczyć sobie trasę. Żeby zostać sklasyfikowanym trzeba zaliczyć przynajmniej połowę punktów za każdy niezaliczony punkt są doliczane minuty karne. Np. za nie zaliczenie punktu nr. 2 znajdującego się na Słowacji jest 100 minut karnych.

Cóż, robię trochę dobrą minę do złej gry patrząc jak inni zawodnicy kalkulują które punkty pierwsze atakować i w jakiej kolejności zaliczać następne a co w ogóle sobie odpuszczać. Zerkam w mapę i stwierdzam że trzeba zacząć od czegoś prostego - punkt nr. 1. Powinno być łatwo, jest blisko i można iść szlakiem. Myślę co dalej... Na wschód jest punkt nr. 2. Tylko... nie porowadzi do niego żadna ścieżka, nie wspominając nawet o szlaku. A ścieżki... ścieżki są tak zasypane że czasem nawet ciężko je rozpoznać. Koniec planowania, start za chwilę. Czas wyjść na zewnątrz i założyć rakiety.

<center>

</center>

Początek to czysta psychologia tłumu... lecę za tłumem. A pierwsze podejście do pierwszego punktu wygląda jak na obrazku poniżej:

<center>

</center>

Po dotarciu na jedynkę trzeba podjąć decyzję co z tą Słowacją... Pamiętam jak jeszcze przed startem osoba układająca trasę polecała początkującym robić minimum bo trasa trudna... Żeby zostać sklasyfikowanym trzeba zrobić przynajmniej 6 z 12 punktów. Decyzja podjęta, odpuszczam dwójkę, najwyżej jeśli przypadkiem będę miał za dużo sił mogę po nią wrócić na koniec. Postanawiam atakować punkt 10. Większość chyba biegnie na słowację, ale sporo ludzi też się wraca. Bez większych trudów zaliczam 10 i kieruję się na poszukiwania 11. Po drodze dołączam się do dwóch chłopaków z tym samym celem. Mają trochę praktyki za sobą to też czuję się pewniej że nie muszę sprawdzać wszystkiego na mapie 3x. Razem zaliczamy kilka kolejnych punktów. Na widok których nie kryję swojego zadowolenia...

<center>

</center>

... i znakuję swoją kartę:

<center>

</center>

Kilka łyków wody która już prawie całkiem zamarzła w butelce... Moi towarzysze są mocniejsi niż ja to też z punktu na punkt dochodzę na punkt trochę dłużej niż oni aż w końcu w okolicach 8 widzę ich poraz ostatni jak udają się na poszukiwania 6. Czas też spróbować trochę swojej własnej nawigacji, na przełaj, na skróty. Udaje się całkiem nieźle trochę tropię, trochę nawiguję w każdym razie bez większych trudności 6 jest moja. Ale to spacerek... elita biega tak...

<center>

</center>

Nic, trzeba dalej... Kolano parę punktów wcześniej trochę zaczęło marudzić że mu się ta cała impreza nie podoba. A ja czuję że nie jestem tak dobry w nawigowaniu jakbym chciał. Nie to że błądzę, zawsze trafiam, ale za często muszę sprawdzać mapę porównując ją z tym co widzę w terenie. Przebijanie się przez zasypaną śniegiem polanę na wyczucie w poszukiwaniu drogi po drugiej stronie... ale trafiam. Zaliczam punkty, zerkam w mapę, zerkam na czas... za każdą minutę opóźnienia przy stawieniu się na mecie doliczane jest 5 minut karnych. Umiejętność kalkulowania w ile czasu zdążę do następnego punktu ile zajmie wracanie i czy całość się opłaci przy jakimś tam spóźnieniu chyba przychodzi z liczbą kolejnych zawodów za sobą. Ja ostatecznie na punkcie 4 stwierdzam że już trochę za poźno żeby iść po nr. 3. Czyli punkt na słowacji i trójka pozostaną niezaliczone. Myślę sobie - nie jest źle, Minimum miało być 6 mam 10 zaliczonych. Wracam na metę czasem tylko błyskając w mapę czołówką.

Na mecie oddaję moją kartę i zerkam w wyniki... jestem poniżej średniej, ale znowu nie na takim samym końcu. Trochę jest też ludzi którzy nieukończyli. Rozkuwam wszystko z lodu i zanoszę graty do pokoju.

Jako że widziałem jak biegają ludzie z którymi mieszkam w pokoju (fotka elity wyżej) pytam jak poszło. Okazuje się że jedna osoba była wyżej... Pytają czy dopiero przyszedłem... Oni nie dość że zaliczyli wszystkie punkty to zdążyli już wrócić, zjeść i się przespać trochę. Cóż trening czyni mistrza. A oni jak można posłuchać bywa że wybiegują 220 km tygodniowo. Dorobku maratonowego i wszelkich imprez na orientację mają całkiem sporo jak wnioskuję po opowiadaniach.

Kolacja, pokaz filmów z rajdów ekstremalnych na których to nie jednego uczestnika BWT można wypatrzyć, później WOŚPowe licytacje... wcześnie spać żeby zregenerować siły na jutro.

Następnego dnia trasa jest trochę krótsza, łatwiejsza nawigacyjnie:

<center>
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
</center>

Od razu przed startem konsultuję z towarzyszami dnia poprzedniego trasę. Tym razem robimy słowację, trzeba zacząć od dwóch punktów na niej. Powinny zostać ślady z wczoraj, powinno być łatwiej je znaleźć. Pogoda tego ranka jest niesamowita:

<center>



</center>

Trochę pluję sobie w brotę że aparat leży w schronisku, ale i tak bym go nie zabrał. Przede wszystkim chciałem ukończyć całość nie rozpraszając się już fotografowaniem.

Marcin (z fotografii) idzie trochę szybciej niż my i po pewnym czasie go gubimy. Gdzieś po drodze mija nas biegiem czołówka z poprzedniego dnia życząc powodzenia. Po paru zaliczonych punktach Marcin przybiega za nami... okazuje się że trochę pobłądził i sporo go to nadrabiania kosztowało. Mimo to widać że sił mu nie brakuje bo rwie do przodu dalej. Znowu okazuję się być trochę słabszy od towarzysza i zostaję z tyłu pod sa koniec trasy. Ale został tylko jeden punkt do zaliczenia poza 9 której nie planuję zaliczać. Cieszę się widokami i tym że już wiem że mi się udało dotrwać do końca. Marudzące coraz bardzoej od wczoraj kolano nie może tego zepsuć.

<center>

</center>

Po dotarciu na metę okazuje się że jestem w połowie listy z wynikami, całkiem nieźle jak na pierwszy udział w czymś takim bez wcześniejszego przygotowania. Trochę do myślenia daje to że najlepszy ukończył całość z czasem lekko ponad 9h a ja z czasem 19h. Cóż, widać kto biegł a kto spacerował...

Powrót do domu trafia mi się całkiem miły i przyjemny... Organizatorzy podwożą mnie do Katowic a tam już za 15 min łapę pociąg... później wanna, dużo opowiadania i myśl że trzeba to będzie kiedyś powtórzyć. Mam nadzieję że dzięki temu opisowi w jakiejś liczniejszej ekipie.

PS Żadne zdjęcie nie zostało zrobione przeze mnie, zostały wypożyczone z poniższych stron:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wcielone ZŁOTKO dnia Nie 17:02, 25 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Snajper
Porucznik



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 964
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 2CDH "Impeesa"

PostWysłany: Śro 18:10, 28 Sty 2009    Temat postu:

Wcielone ZŁO napisał:
najomi którzy mnie podwieźli na górę mają zamiar dostać się skuterem śnieżnym, mnie trochę szkoda 50zł za coś co mogę zastąpić jakże przyjemnym wieczornym spacerkiem. Smile
Ja bym się chyba jednak zdecydował. Nie jeździłem jeszcze na takim skuterze, a strasznie ciekawski jestem. 50zł to dużo pieniędzy, lecz nie jest to drogo.
Co przedstawia pierwsza fotografia?
Wcielone ZŁO napisał:
Dostaję rakiety to przetestowania. Trochę lekki jestem, dlatego trudniej dopasować coś dla mnie odpowiedniego.
A jaka jest zależność między ciężarem ciała a rakietami? Co się zakłada jak jest się ciężkim, a jak jest się lekkim? Chodzi tylko o ich powierzchnię?
Wcielone ZŁO napisał:
Rano szybie śniadanko
Ciekawi mnie jak wyglądała dieta zarówno u Ciebie, jak i u tej "elity". Czekolada na gorąco itp?
Wcielone ZŁO napisał:
podejmuję decyzję (oczywiście nie do końca trafne) jak się ubieram i co zabieram ze sobą.
nie trzymaj w niepewności. Zdradź co należało zostawić a co by się przydało.
Wcielone ZŁO napisał:
Trochę pluję sobie w brotę że aparat leży w schronisku, ale i tak bym go nie zabrał. Przede wszystkim chciałem ukończyć całość nie rozpraszając się już fotografowaniem.
Heh w moim przypadku takie zdjęcia byłyby jedynym dorobkiem po takiej imprezie. Wspomnienia trzeba kolekcjonować Wink
Wcielone ZŁO napisał:
ja z czasem 19h
W 19 godzin zrobiłeś około 50kilometrów po ośnieżonych górach. Toż to piękny wynik.
Wcielone ZŁO napisał:
I jeszcze takie pytanie; obowiązkowo każdy musiał mieć narty? Czy znalazł się ktoś kto je sobie darował?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Snajper dnia Czw 10:27, 29 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wcielone ZŁOTKO
mroczny typ



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: http://impeesa.pl

PostWysłany: Czw 2:37, 29 Sty 2009    Temat postu:

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
najomi którzy mnie podwieźli na górę mają zamiar dostać się skuterem śnieżnym, mnie trochę szkoda 50zł za coś co mogę zastąpić jakże przyjemnym wieczornym spacerkiem. Smile
Ja bym się chyba jednak zdecydował. Nie jeździłem jeszcze na takim skuterze, a strasznie ciekawski jestem. 50zł to dużo pieniędzy, lecz nie jest to drogo.


Na zakończenie mogłem też zjechać ratrakiem w dół za jedyne 100zł, ale też mi było szkoda i się ześlizgnąłem nartostradą. Wink Może 50zł to rzeczywiście nie jest tak dużo ale mnie raczej zależło na zgrubnym chociaż zorientowaniu się w terenie. Żeby nie tylko z mapy wiedzieć jak co wygląda ale żeby mieć szansę porównania tego z tym co widzę przysypane śniegiem. A przecież przetestowanie tego jak mi się idzie w tym w co się ubrałem itd też było dość ważne. Ogólnie pojechałem w innym celu, więc skuter nie był atrakcyjny. Wink

Snajper napisał:
Co przedstawia pierwsza fotografia?


To fotka z galerii schroniska, dość dobrze oddaje nastrój nocnego spaceru na górę. Co prawda pewnie nie powstała w trakcie BWT a wcześniej. Reszta fotek jest już dokładnie robionych podczas rajdu. No... mapy zrobiłem w domu na balkonie. Wink

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
Dostaję rakiety to przetestowania. Trochę lekki jestem, dlatego trudniej dopasować coś dla mnie odpowiedniego.

A jaka jest zależność między ciężarem ciała a rakietami? Co się zakłada jak jest się ciężkim, a jak jest się lekkim? Chodzi tylko o ich powierzchnię?


Tak, dokładnie chodzi o powierzchnie. Dla cięższych są więsze (i co z tego wynika pewnie cięższe). A zawsze to milej jak kroki możesz stawiać w miarę naturalnie. W końcu na całej trasie trzeba ich trochę postawić.

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
Rano szybie śniadanko
Ciekawi mnie jak wyglądała dieta zarówno u Ciebie, jak i u tej "elity". Czekolada na gorąco itp?


Ja rano nie jadałem niczego specjalnego (jakieś kanapki z pasztetem/smalcem) popijałem swoją własną wizją napojów (coś na kształt plusssza z drastycznie zwiększoną ilością cukrów prostych). Elita chyba miała jakieś odżywki ale nie miałem okazji się przyjrzeć równie dobrze mogły to być jogurty jakimiś płatkami. Część też jadła śniadania kupowane w schronisku (jajecznice itd). Wszyscy uczestnicy dostawali też poweradey a jak się dostawało to i się wypijało...
W trakcie biegu znowu jakieś przesłodzone izotoniki i jakieś batony energetyczne a ja jakaś taka przegorzka czekolada.
Po dotarciu na metę człowiek sobie odbijał za cały dzień np. schabowym bo bacowsku (z roztopionym oscypkiem na wierzchu!) czy innym jakimś schroniskowym jadłem. Gorąca czekolada raczej popularna nie była, bardziej grzane napoje na bazie jęczmienia i chmielu.

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
podejmuję decyzję (oczywiście nie do końca trafne) jak się ubieram i co zabieram ze sobą.
nie trzymaj w niepewności. Zdradź co należało zostawić a co by się przydało.


Ogólnie wszystko zależy od tego czy bardziej spacerujesz czy bardziej biegniesz. Ja pierwszego dnia ubrałem się odrobinkę za ciepło, ale w połowie po prostu zdjąłem morówkę spod spodu i wrzuciłem do plecaka. Następnego dnia było cieplej ale za to bardziej wiało a ona była właśnie z tych bardziej nieprzewiewnych rzeczy, które miałem na sobie. Mimo to cały dzień łaziłem bez niej i było mi bardziej komfortowo.
Ciężko było się przygotować bo np. nie wiedziałem jaką cześć trasy będzie się pokonywać w rakietach a na jaki odcinek wygodniej będzie je zdjąć. Pewnie lepszym rozwiązaniem niż mój duży plecak do którego wrzucałem rakiety byłby mały z jakimś sprytnym systemem troczenia. Ale ogólnie już jadąc wiedziałem że część sprzętu nie jest odpowiednia choćby moje rękawiczki które pojechały bo nie miałem sensowniejszychj pod ręką. I pewnie warto było zabrać te kijki skoro wszyscy inni je mieli. Very Happy

Jeśli chcesz usłyszeć bardziej szczegółowo na temat jedzenia i odzienia możemy na priv, nie chcę ktoś brał ze mnie zły przykład po przeczytaniu na forum. Wink

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
Trochę pluję sobie w brotę że aparat leży w schronisku, ale i tak bym go nie zabrał. Przede wszystkim chciałem ukończyć całość nie rozpraszając się już fotografowaniem.
Heh w moim przypadku takie zdjęcia byłyby jedynym dorobkiem po takiej imprezie. Wspomnienia trzeba kolekcjonować Wink


To tez się ciesze że ktoś inny zrobił fajne fotki. Smile

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
ja z czasem 19h
W 19 godzin zrobiłem około 50kilometrów po ośnieżonych górach. Toż to piękny wynik.


W sumie nie liczyłem ile tego było bo 50km jest w liniach prostych pomiędzy punktami, a wiadomo liniami prostymi się nie chodzi. Do mojego czasu jest doliczone jest jeszcze 3h kar za nieodwiedzenie wszystkich punktów. Owszem z wyniku jestem zadowolony. Smile Ale teraz wiem że można zrobić lepszy. Wink

Snajper napisał:
I jeszcze takie pytanie; obowiązkowo każdy musiał mieć narty? Czy znalazł się ktoś kto je sobie darował?


Masz na myśli rakiety? Regulamin był taki że każdy musiał je mieć ze sobą w trakcie pokonywania trasy. Później doszedł do tego obowiązek wystartowania w nich "na potrzeby telewizji", ale za rogiem można sobie było zdjąć i zaginać dalej w samych butach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Snajper
Porucznik



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 964
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 2CDH "Impeesa"

PostWysłany: Czw 10:52, 29 Sty 2009    Temat postu:

Widzę że rąbnąłem dwa potężne kapeluchy Very Happy Oczywiście nie "Zrobiłem 50kilometrów" a "ZROBIŁEŚ" To istotna różnica. Chyba za bardzo się wczułem, opowiadasz za ciekawie Laughing I oczywiście chodziło o rakiety, nie narty.
Wcielone ZŁO napisał:
mnie raczej zależło na zgrubnym chociaż zorientowaniu się w terenie. Żeby nie tylko z mapy wiedzieć jak co wygląda ale żeby mieć szansę porównania tego z tym co widzę przysypane śniegiem. A przecież przetestowanie tego jak mi się idzie w tym w co się ubrałem itd też było dość ważne.
Z racji tego, że to było w nocy nie pyrzyszło mi na myśl, że chcesz jeszcze przeprowadzić jakieś rozpoznanie.
Wcielone ZŁO napisał:
Ja pierwszego dnia ubrałem się odrobinkę za ciepło, ale w połowie po prostu zdjąłem morówkę spod spodu i wrzuciłem do plecaka. Następnego dnia było cieplej ale za to bardziej wiało a ona była właśnie z tych bardziej nieprzewiewnych rzeczy, które miałem na sobie. Mimo to cały dzień łaziłem bez niej i było mi bardziej komfortowo.

Podsumowując jakie warstwy mieć najwygodniej w stosunku do temperatury podczas takiej wycieczki?
Wcielone ZŁO napisał:
Jeśli chcesz usłyszeć bardziej szczegółowo na temat jedzenia i odzienia możemy na priv, nie chcę ktoś brał ze mnie zły przykład po przeczytaniu na forum. Wink
Oczywiście że chcę.

Nie ma to jak czerpać doświadczenie z imprez ekstremalnych poprzez internet Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Snajper dnia Czw 10:53, 29 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wcielone ZŁOTKO
mroczny typ



Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 1588
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: http://impeesa.pl

PostWysłany: Czw 14:05, 29 Sty 2009    Temat postu:

Snajper napisał:
Z racji tego, że to było w nocy nie pyrzyszło mi na myśl, że chcesz jeszcze przeprowadzić jakieś rozpoznanie.


Hm... bo to nie było takie rozpoznanie w dokładnym tego słowa znaczeniu. Raczej chodziło o "rzucenie okiem na przeciwnika". Nie liczyłem na to że zdobędę jakąś więszą orientację w terenie. Może od drugiej strony. W Częstochowie parę dni przed wyjazdem zdażała się temperatura w okolicach -20C o ile tutaj wiedziałem jak się ubrać np. idąc na lodowisko to na takie rakiety w górach... Godzina takiego spacerku w warunkach w których już docelowo odbywają się zawody uspokoiła mnie że nic (odzież, sprzęt, kondycja) nie odstaje strasznie od stanu w jakim powinno być żeby móc próbować swoich sił.

A! I jeszcze jak pisałem o tym skuterze to oczywiście chodziło o jazdę jako pasażer. Gdyby dawali skuter to byłaby pewnie inna historia. Very Happy

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
Ja pierwszego dnia ubrałem się odrobinkę za ciepło, ale w połowie po prostu zdjąłem morówkę spod spodu i wrzuciłem do plecaka. Następnego dnia było cieplej ale za to bardziej wiało a ona była właśnie z tych bardziej nieprzewiewnych rzeczy, które miałem na sobie. Mimo to cały dzień łaziłem bez niej i było mi bardziej komfortowo.

Podsumowując jakie warstwy mieć najwygodniej w stosunku do temperatury podczas takiej wycieczki?


Ja przed wyjazdem specjalnie zamówiłem sobie bieliznę termoaktywną ([link widoczny dla zalogowanych]) i jak na razie świetnie się sprawuje na takich np. łyżwach przede wszystkim kiedy zwykła koszulka byłaby już dano mokra (od potu) ta jest dalej sucha. Na pewno by się bardzo dobrze sprawiła na BWT... gdyby tylko dotarła na czas.

A że nie dotarła zabrałem ze sobą jakieś standardowe kalesony i tę koszulkę z długim rękawem którą znasz z pustynnej. Na kalesony z braku lepszych spodni poszły te oficerskie brytyjskie oliwkowe takie. Na górę taki swetrowy polar i ten polar czarny janiteksu. Do tego przydałyby się jakieś wygodne nie za grube rękawiczi i tak samo z czapką.

Kupiłem dawno temu na allegro po jakiejś okazyjnej cenie stuptuty. Ale drażnią mnie one, gdyby były jakieś mniej drażniące pewnie bym zabrał ale mając te wolałem iść bez. Co prawda parę razy zapadłem się w śniegu po kolana ale jakoś mnie osobiście trochę zimnego śniegu przez chwilę do otrzepania na łytkach nie przeszkadzało. Tym bardziej że buty jakoś mam tak spasowane że nic się do nich od góry nie wsypuje (ani nawet za bardzo nie wlewa). Fakt faktem gdybym je założył to po dotarciu do mety nie trzeba by odkuwać lodu od spodni. Very Happy No. Ale ich nie lubię. Może jeśli kiedyś wreszcie doszyję im parę dodatkowych gumek...

I na koniec jeszcze raz zaznaczę że taki ubiór był dobry dla mnie. Ale dla kogoś innego wcale nie musi. Jeśli ktoś będzie szedł wolniej przymarźnie do ściółki leśniej a jeśli będzie biegł to nie będzie mu specjalnie wygodnie.

Snajper napisał:
Wcielone ZŁO napisał:
Jeśli chcesz usłyszeć bardziej szczegółowo na temat jedzenia i odzienia możemy na priv, nie chcę ktoś brał ze mnie zły przykład po przeczytaniu na forum. Wink
Oczywiście że chcę.
Nie ma to jak czerpać doświadczenie z imprez ekstremalnych poprzez internet Cool


Przy najbliższej okazji Ci opowiem szczegółowiej. A intenet cóż... z braku informacji z pierwszej ręki każda inna jest dobra. Cool

Jeśli chcesz jeszcze poczytać o walce, krwi i łzach to przeczytaj relację dziewczyn:
[link widoczny dla zalogowanych]

Dziewczyny nie pojechały z takim spacerującym podejściem jak moje tylko z takim bardziej podejściem na zawody. Łykanie zawodników itd. No i czasy też ładne wykręciły. Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wcielone ZŁOTKO dnia Czw 14:22, 29 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum dla harcerzy z Częstochowy Strona Główna -> Nasze wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
Regulamin